Saturday, November 17, 2007

17.11.Shimla

czuje sie paskudnie. Boli mnie glowa i mam nudnosci. nie chce mi sie jesc ale za to non stop spac. wstalem dzisiaj po 12 h snu, ledwo bo zastanawialem sie czy warto. przez okno widzialem malpy buszujace po dachach w poszukiwaniu jakiegos zarcia.

Nie wiem dlaczego tak podle ze mna. Jestem na wysokosci 2200 npm, wiec nie tak wysoko. w Gilgit bylo znacznie wyzej. Moze to udar sloneczny i powienienem schowac sie przed sloncem? nic mi sie nie chce, to chyba pierwszy dzien w podrozy kiedy zycze sobie zeby to juz byl koniec. W lini prostej mam do Katmandu tylko 900 km. W realu bedzie to jakies 8 do 10 dni.

Wyjechalem wczoraj z Amritsar droga N1 prowadzaca do Dehli. Pierwszy odcinek byl straszny. Pakistan to bylo przedszkole. India to terror na ulicach. absolutnie zadnych zasad i do tego te piepszone klaksony. Nieustajace, glosne, o dziwnych dzwiekach-melodyjkach klaksony. Odbilem w lewo w miejscowosci Jalandhar. Zaczely sie male wioski. kilka razy sie zgubilem co stalo sie norma na mojej wyprawie. Gdy dotarlem do Una zrobilo mi sie zimno. Zaczlem wjezdzac w gory. Piekne gory. Zaczela sie wyzyna Himachal Pradesh. Widoki byly niesamowite ale postanowilem nie stawac za kazdym razem gdy zobacze cos ciekawego. Minelo troche czasu odkad moglem tak pochylac motor. Jazda cudownymi przejsciami miedzy gorami plus niesamowita natura sprawialy ze usmiechnalem sie sam do siebie. Po raz pierwszy tez mialem do czynienia ze stadami malp, ktore oblegaly kazde dzrewo i kazdy kawalek ulicy. To byl zdecydowanie dobry wybor. ruch sie zmniejszyl ale nadal mozna sie bylo natknac na ciezarowke zaparkowana prostopadle do jezdni ale polowa na twoim pasie.dough!! istnial jednak jeden problem. Srednia predkosc to 40 kmh, a do shimli jeszcze daleko.
O 17 wiedzialem ze albo bede musial sie gdzies zatrzymac i spac na dziko albo po ciemku dojechac do celu. Wybralem ta dryga opcje kiedy koles w hotelu obok drogi zazadal 600 rupii. Bylem zmeczony i brudny w dodatku bylo bardzo zimno. nie zatryzmalem sie zeby ubrac cos wiecej. marzlem. w dali dostrzeglem lune swiatla. to byla Shimla, dumnie zarastajaca wzgorza. Hoptel w ktorym jestem jest straszny ale da sie wytrzymac. zimno w nim i musze uzywac obu spiworow. nie ma tv, ogrzewania, lazienki i tym podobnych luksosow. W kiblu niedaleko pokoju musze sie myc polewajac woda z kubla stojac na zimnej podlodze. ale czego oczekiwac za 3 funty!.
Dzisiaj jak wspomnialem wstalem pozno. spacer po shimli nie jest latwy. kazda prawie ulica pnie sie stromo w gore. w dodatku czuje sie jak szumowina. Jutro jak sie obudze zdecyduje czy jeszcze zostac czy jechac dalej w wysokie gory. Jezeli ten stan w ktorym jestem to jakas choroba wysokosciowa to musze sie nad tym zastanowic.





Thursday, November 15, 2007

15.11.Amritsar.India

Wybaczcie mi ale nie bede teraz nadganial z opisem Pakistanu. Postaram sie sklecic cos po powrocie chociaz uwierzcie mi nie ma za bardzo o czym pisac. Jedyne miejsce, o ktorym warto wspomniec t Gilgit i slynne pasmo Karakorum.

Bedac jeszcze w Lahore postanowilismy wspolnie z richardem, ze polecimy do Gilgit. To zeby bylo troche innaczej i zeby odpoczac od jazdy motorem. Rano wyruszylismy w strone islamabadu. Tylko stamtad sa loty do Gilgit. Dostalismy sie na lotnisko po kilku godzinach okropnej jazdy. Poniewaz nie wpuszczono nas na autostrade musielismy jechac droga N5, ktora jest bardzo kiepska i bardzo niebezpieczna.

Kupilismy bilety. Lot jednak stal pod znakiem zapytania. Loty w gory sa uzaleznione od pogody. Od kilku dni lataja systematycznie i nie bylo problemow. Troche nas to uspokoilo.

O godzinie 7:15 wzbilismy sie w powietrze. Po 10 minutach zaczely sie spektakularne widoki. plaska brudna ziemia zamienila sie w piekne gory. Pilot krzyknal ze po prawej stronie widzimy Nanga Parbat. Moj pierwszy 8-tysiecznik!!
Juz sam lot byl niesamowity. Lecielismy na wysokosci 5500 metrow czyli prawie miedzy gorami. Rzadzil Nanga.

Hotel byl ok. tylko 290 rupii za pokoj. Bylo jednak okropnie zimno. dostarczono nam dodatkowe koce.
Obok hotelu byla firma turystyczna. Uzgodnilismy cene safari z wlascicielem. Poniewaz byla 9 rano a my przylecielismy tylko na jeden dzien, musielismy sie streszczac.
Stara Toyota Land Cruiser zabrala nas spod hotelu krotko przed 10-ta. W planie bylo Pasu i lodowiec w okolicy, plus Rakaposhi, szczyt o wysokosci ponad 7000 m.
Poczulem sie od razu lepiej kiedy wspinalismy sie Karakorum Highway coraz wyzej. W ktoryms momencie niedaleko pasu bylismy na wysokosci 3000m. Cala ta wyprawa dala mi przedsmak tego co mnie czeka niedlugo, trekking dookola Annapurny.
Zaplacilismy hotel w Rawalpindi za 3 dni. Chcielismy zzostawic tam wszystkie bagaze i wziasc tylko te potrzebne na jeden dzien w Gilgit. Zostala nam po powrocie wiec jedna noc. Rano ja odjechalem w kierunku indii a Richard na lotnisko zeby zlapac swoj lot do Londynu. Historia wysylania jego motocykla do londynu to inna historia zaslugujaca na osobne strony.
Od dwoch dni jestem w Indiach, w miejscowosci Amristar. Na granicy poszlo szybko i bez problemow. moze dlatego ze przyjechalem zaraz przed zamknieciem i chlopaki chcialy sie szybko uwinac. Zameldowany jestem w darmowym hotelu naprzeciwko Golden Temple.

Indie szokuja i fascynuja. Musze przyznac ze bieda widac tutaj na kazdym kroku jak rowniez wielka ilosc ludzi w jakis sposob uposledzonych, kalek jak rowniez bezdommych, cala masa ludzi spiacych na ulicach.
Ruch jest jeszcze gorszy niz w pakistanie i iranie razem wzietych.


Wednesday, November 14, 2007

14.11.Amristar, India



to zdjecie ktore zrobilem przedczoraj niedaleko Gilgit w Karakorum, Pakistan. jutro wiecej.jestem w Indiach w miejscowosci Amristar.

A to Golden Temple w Amristar.