Thursday, November 15, 2007

15.11.Amritsar.India

Wybaczcie mi ale nie bede teraz nadganial z opisem Pakistanu. Postaram sie sklecic cos po powrocie chociaz uwierzcie mi nie ma za bardzo o czym pisac. Jedyne miejsce, o ktorym warto wspomniec t Gilgit i slynne pasmo Karakorum.

Bedac jeszcze w Lahore postanowilismy wspolnie z richardem, ze polecimy do Gilgit. To zeby bylo troche innaczej i zeby odpoczac od jazdy motorem. Rano wyruszylismy w strone islamabadu. Tylko stamtad sa loty do Gilgit. Dostalismy sie na lotnisko po kilku godzinach okropnej jazdy. Poniewaz nie wpuszczono nas na autostrade musielismy jechac droga N5, ktora jest bardzo kiepska i bardzo niebezpieczna.

Kupilismy bilety. Lot jednak stal pod znakiem zapytania. Loty w gory sa uzaleznione od pogody. Od kilku dni lataja systematycznie i nie bylo problemow. Troche nas to uspokoilo.

O godzinie 7:15 wzbilismy sie w powietrze. Po 10 minutach zaczely sie spektakularne widoki. plaska brudna ziemia zamienila sie w piekne gory. Pilot krzyknal ze po prawej stronie widzimy Nanga Parbat. Moj pierwszy 8-tysiecznik!!
Juz sam lot byl niesamowity. Lecielismy na wysokosci 5500 metrow czyli prawie miedzy gorami. Rzadzil Nanga.

Hotel byl ok. tylko 290 rupii za pokoj. Bylo jednak okropnie zimno. dostarczono nam dodatkowe koce.
Obok hotelu byla firma turystyczna. Uzgodnilismy cene safari z wlascicielem. Poniewaz byla 9 rano a my przylecielismy tylko na jeden dzien, musielismy sie streszczac.
Stara Toyota Land Cruiser zabrala nas spod hotelu krotko przed 10-ta. W planie bylo Pasu i lodowiec w okolicy, plus Rakaposhi, szczyt o wysokosci ponad 7000 m.
Poczulem sie od razu lepiej kiedy wspinalismy sie Karakorum Highway coraz wyzej. W ktoryms momencie niedaleko pasu bylismy na wysokosci 3000m. Cala ta wyprawa dala mi przedsmak tego co mnie czeka niedlugo, trekking dookola Annapurny.
Zaplacilismy hotel w Rawalpindi za 3 dni. Chcielismy zzostawic tam wszystkie bagaze i wziasc tylko te potrzebne na jeden dzien w Gilgit. Zostala nam po powrocie wiec jedna noc. Rano ja odjechalem w kierunku indii a Richard na lotnisko zeby zlapac swoj lot do Londynu. Historia wysylania jego motocykla do londynu to inna historia zaslugujaca na osobne strony.
Od dwoch dni jestem w Indiach, w miejscowosci Amristar. Na granicy poszlo szybko i bez problemow. moze dlatego ze przyjechalem zaraz przed zamknieciem i chlopaki chcialy sie szybko uwinac. Zameldowany jestem w darmowym hotelu naprzeciwko Golden Temple.

Indie szokuja i fascynuja. Musze przyznac ze bieda widac tutaj na kazdym kroku jak rowniez wielka ilosc ludzi w jakis sposob uposledzonych, kalek jak rowniez bezdommych, cala masa ludzi spiacych na ulicach.
Ruch jest jeszcze gorszy niz w pakistanie i iranie razem wzietych.


No comments: