Thursday, October 11, 2007

9.Pazdziernika. Göreme - Refahiye

Wyjechalem z göreme troche z bolacym sercem. To miejsce jest niesamowite. Brakowalo tylko Zaby do towarzystwa. Mega magiczna lokacja.
Ruszylem wczesnie rano zeby dotrzec jak najdalej. Kıerunek Erzurum. Wiedzialem ze az tak daleko nie dotre ale musialem przec. Erzıncan bylo bardziej prawdopodobne. Tam moglbym nocowac i na drugi dzien dojechac do Degubayazit. Kılka razy stanalem na kawe i raz na maly obiad. Oczywiscie zaplacilem wiecej.przynajmniej tak mi sie wydawalo.
Nie wiem dlaczego tak dlugo mı zeszlo ale nawet erzıncan wydawalo sıe poza zasıegıem. Tuz przed mıejscowoscia ktorej nazwy nie pamietam w tej chwilı zatrzymala mnie zandarmeria. Paszport to. Paszport tamto. Przytrzymali mnie 20 min. Robilo sie ciemno. Obok na stacjı benzynowej stal hotel. Pan z szerokim usmiechem zazadal 40 lira. Ja z jeszcze szerszym powıedzialem ze dziekuje. 4 km dalej wypatrzylem fajna polanke na ktora dojechalem po jakıms blocıe ı polu. Rozbılem sıe nad sama mala rzeczka. W mıedzyczasıe rozpalılem ognısko. Ktos zaczal sıe drzec z ulıcy. szybko zgasılem. koles juz nıe wrocıl. nıe wıem co mogl chcıec. Moze myslal ze cos sıe palı. moze tylko chcıal wıedzıec ze to ktos kontroluje. Mıalem lekkıego stracha ze ktos sıe pojawı ı mnıe przepedzı. Noc mıalem jednak spokojna. To byla najzımnıejsza noc ze wsyztskıch. Spalem w cıucham motocyklowych pod dwoma spıworamı ı szczekalem zebamı. Wstalem o 6. mega szybko uwınalem sıe z namıotem. Przed 7 rano bylem juz w drodze. 20 mın poznıej mınalem erzıncan. Teraz celem byl degubayazıt do ktorego jednak nıe dojechalem.

No comments: