Monday, October 29, 2007

29.10. Esfahan

Po poludniu, gdzies przed 17-ta bylem juz w Esfahan. Momo mojej mapki, ktora skopiowalem z LP, pogubilem sie. Jakis kolezka na CG 125 zaprowadzil mnie pod sam hotel. Hotel jest nawet w przewodniku. ktory czyta caly swiat. Kazdy turysta ma go w rece (oprocz mnie). Niestety hotel okazal sie byc straszna dziura. Dostalem pokoj double. W srodku 3 lozka, na jednym sterta kocy i poscieli, na drugim stal stol. Przez chwile myslalem ze wszedlem przez pomylke do magazynu. Wrocilem popatrzec na drzwi. Numer 2 jak byk. No coz. Co mi potrzeba wlasciwie oprocz pryczy i bierzacej wody. Tv stoi na lodowce, z tylu wyrwana antena, ktora jakims cudem udalo mi sie naprawic. sygnal jednak jest okropny. Tv czarno-biala. I tak nie rozumiem co tam mowia. Zaczalem przegladac wszystkie przescieradla az trafilem na "w miare czyste". Z kocem juz nie ryzykowalem. Wole moj swojska pachnacy spiwor. Na drzwiach do hotelu naklejka informuje o nowej plycie KAZIKA.
Nie lazilem zbyt duzo wieczorem. nie mialem ani mapy ani nie wiedzialem gdzie jestem. Przeszedlem tylko wzdluz glownej ulicy. Znalazlem fajna piekarnie. kupilem 2 chleby prosto z pieca.Piec wysypany byl malymi kamieniami. Przed oddaniem pieczywa do rak klienta, jeszcze tylko trzeba go otrzepac z przyklejonych kamieni. W sklepie obok kupilem ser, w drugim pomidory i cebule. W trzecim coca-cole (ashi-mashi). Tych 3 rzeczy w jedny sklepie nie widzialem. Kolacja przed 22-a.
Dzisiaj probowalem wstac o 6 rano , zeby pozwiedzac jak najwiecej zanim sie spotkam z Hojjatem, kolega Mehdiego, ktorego poznalem w poniedzialek w Karaj. Wstalem o 8:30.
Wczoraj trafilem do malego kiosku z Foreign Nations Police. Tam otrzymalem mape Esfahan po niemiecku. "gdzie pracujesz?co robisz?studiujesz?jestes taki smart!". taka reakcja byla jak powiedzialem ze mowie po niemiecku.
Z mapa nawet jestem zdolny sie zgubic, a wlasciwie pojsc w innym kierunku.wole to tak nazywac. Trafilem jednak na Imam Square nazywany wczesniej Placem Krola. Plac wielkosci rynku krakowskiego. Dookola piekne i ogromne meczety. Udalo mi sie wejsc do 3 z nich placac za kazdy 5000. NIestety bez przewodnika albo nawet lokalnej broszury niewiele moge powiedziec. Gdy tylko sie dowiem co i jak to napisze. Nie bylo nawet mozliwosci przykleic sie do jakiejs wycieczki. Turystow tutaj jest znacznie wiecej niz gdziekolwiek do tej pory bylem. Nawet z hotelu w ktorym teraz mieszkam, wymeldowalo sie przede mna 3 polakow! Chyba polakow bylo tutaj wielu. Kazdy sklepikarz zna "dzien dobry' jak sie masz' do widzenia, czesc".
Na 12-ta wrocilem do hotelu. Wsiedlismy z Hojjate na motor i pojechalismy na stacje benzynowa. Zatankowalem caly bak uzywajac karty koleki. za 30 litrow mialem zaplacic 90 000 rialow, co wydaje sie niczym w porownaniu do cen czarnego rynku. Druga zaleta jest taka ze nie musialem uzywac swojej karty wiec nadal mam 120 litrow! Hojjat jednak nie przyjal pieniedzy (probowalem 3 razy -Ta'arof), mowiac ze to jego prezent dla mnie. Tylu ludzi cos mi dalo, w czyms pomoglo a ja nie mam dla nich nic. zadnych pamiatek, nic. Nadrobie jak wroce do wygodnego domu.
Siedze teraz przed komputerem na wydziale chemii uniwersytetu w Esfahan. Przed chwila rozmawialem z jakims profesorem. Zgodzil sie puscic Hojjata wczesniej, zeby ten mogl mi pokazac troche miasta. Miejsce jest piekne dlatego chcialbym miec kilka nocnych fotografii. Bedzie mi tez latwiej poruszac sie majac obok siebie iranczyka. Innaczej jestem zaczepiany co 100 metrow przez Witajacych mnie w Iranie.
Ewelina prosi mnie zebym robil wiecej fotografi z zycia ludzi. Prosze mi uwierzyc ze nie jest latwo wyciagnac aparat i wycelowac w kogos. Kobiety urazone chowala sie za chustami, mezczyzni machaja rekami. Postaram sie jednak zrobic parez teleobiektywem.

No comments: