Wednesday, September 19, 2007

Dzien 9. Getynga - Berlin

Oczywiscie nie wyjechalem tak wczesnie jak chcialem. Kusily mnie boczne drogi, szczegolnie przez krajobrazowy park Harz. Piekne wzgorza i jeziora. Juz kilka kilometrow za miastem zaczelo dosyc mocno padac. Nie chcialo mi sie zatrzymac i zalozyc "kondona" ale kiedy zimno przedzieralo sie do poszczegolnych czesci ciala, musialem sie poddac. Parking pod Lidlem nie byl zapelniony. Zatrzymalem sie i postawilem motor na bocznej nozce. Wygrzebalem wodoodporny stroj jednoczesciowy i po 10 min mialem go na sobie. co za zmora do ubrania!!caly czas padalo. Pod folia caly stroj byl mokry. Wjechalem z gory Harzu w strugach deszczu i mgle. Nie widzialem nic dalej niz 20 metrow. Kilka razy zarzucilo mi tylem na pasach. Minalem znaki na autostrade, pomyslalem jade...za chwile, ze jednak powinienem kontunuowac.Posuwalem sie slimaczym tempem.. Po godzinie jazdy z zaparowana szyba skrecilem na zjazd na autostrade. W Berlinie bylem po 17-ej. Do domu brata trafilem bez problemow. Piwko.......

No comments: