Friday, September 21, 2007

Dzien 14.15.16.Warszawa

Brrrr......tak zawsze myslalem o stolicy. Bywalem w niej w przeszlosci ale staralem sie jak najszybciej wracam do Grodu Kraka. Cos w tym miescie mnie zawsze odpychalo. Ciezko wymagac od zniszczonego w 100 % miasta , zeby nagle dorownywal Krakowowi iloscia zabytkow czy kolorytem. Jest oczywiscie stara czesc warszawy, ktore przyznam sie jest bardzo ciekawa. Ale to nie to......

Tym razem mialem kilka osob do odwiedzenia. Zacznijmy od poczatku.

Z pociagu wysiadlem i z buta udalem sie do Ambasady. To tylko niecale 3 km marszu. Ambasada pusta. Wychodzac z windy wpada sie na biale zamkniete drzwi z malym okienkiem. Jak za starych czasow w aptekach albo sklepach na wsi. "czego pan sobie zyczy?", "wizy", "no to 3 stowki i tydzien psze pana". Kurde, pomyslalem.Tydzien!!Nie chcialem czekac tak dlugo a juz na pewno nie chcialem spedzac tygodnia w stolicy.

Spod ambasady dotarlem do Rekwizytorni, firmy, ktora prowadzi Magda. A zajmuje sie ona wypozyczaniem rekwizytow do filmow. Fajna sprawa. W magazynie znajduja sie stare aparaty fotograficzne, adaptery, krzesla, mundury milicji, zupany, kredensy,wszelkiego rodzaju butelki, globusy itd. Moglbym wymieniac bez konca. Magda wspolnie z Michalem, monika i ich wiecznie usmiechnietym Maurycym zabrali mnie do muzeum powstania warszawskiego. Jedno z ciekawszych muzeow w jakich bywalem.

Spotkalem sie rowniez ze starymi znajomymi z getyngi. A wlasciwie jedna stara znajoma..... przyjaciolka. To byl udany pobyt.
Nie czekalem 7 dni. Pojechalem do Krakowa w niedziele, a Michal po odebraniu paszportu z ambasady wyslal go do mnie UPSem. Git....

No comments: