Wednesday, September 19, 2007

Dzien 10 i 11. Berlin


Wczoraj wypilem troche za duzo. Przepalanka jednak byla wyjatkowo dobra. Przypomnial mi sie tata i jego rytual przyrzadzania przepalanki.Wpadl tez Arek, co momentalnie poprawilo mi nastroj. Nie gadalem z nim wieki.Nie widzialem Brata i jego zony od marca, miesiaca, ktory dla naszej rodziny byl szczegolnie trudny. Wspominalismy stare czasy bezustannie przykladajac alkohol do ust.
Chcialem teraz zobaczyc Berlin noca. Musowy spacer po oswietlonych nadrzecznych bulwarach przyniosl kilka dobrych zdjec.
Arek pokazal mi Berlin zupelnie z innej strony.Wlasciwie z siodla roweru. Ja z aparatem, on z tripodem pod pacha, mknelismy wzdluz muru berlinskiego. Kiedy tak patrzylem na ten mur staralem sie wyobrazic co musieli poczuc mieszkancy wschodniego berlina, budzac sie rano i widzac cale masy zolnierzy strzegacych zachodniego raju. Mur wcale nie jest wysoki, ale nie do pokonania bezpomocnie. Dzisiaj zdobia go tysiace graffiti, niektore nawet przyzwoite.









No comments: