dzisiaj wczesnym rankiem postanowilem ze spoznie sie do pracy. Decyzja nie byla trudna bo wszyscy juz wiedza ze im mniej czasu mi zostalo do wyjazdu tym mniej mi sie chce. W zamian za poruszanie sie w slimaczym tempie obwodnica w kierunku Dalkeith razem z tysiacem ludzi spieszacych do swoich biurek na 8 rano, pojechalem do ambasady indyjskiej. Bylem tam juz dwa miesiace temu zeby sie dowiedziec od pani z fajnym akcentem ze jestem za wczesnie. jako obywatel polski starajacy sie o wize w UK nie mam mozliwosci otrzymania wizy na dluzej niz 3 miesiace. co okazaloby sie niewystarczajace. obiecala mi jednak ze jak wroce pod koniec sierpnia to dostane wyjatkowo wize na 4 miesiace.starczy.
Znowu ta sama babka w okienku. przekazanie dokumentow przez waska szpare odbylo sie bez wiekszych problemow. ten sam zestaw pytan, te same watpliwosci. dokad?po co?na jak dlugo i ile czasu bede w Indiach? odpowiedzialem jak najdokladniej potrafilem. musialem nawet sporzadzic liste z krajami, ktore mam zamiar odwiedzic. zdecydowano ze dostane wize turystyczna na 6 miesiecy z mozliwoscia dwukrotnego przekroczenia granicy. Super.po zaplaceniu £40 ubralem z powrotem swoja motocyklowa kurtke i ruszylem w strone wyjscia. Dochodze do motocykla i co widze?wielka koperte przyklejona do przedniej szyby z napisem Edinburgh Council Penalty. Nie bylo mnie 15 minut. Jakis stroz wlepil mi mandat za zle parkowanie. myslalem ze zwariuje. zadnych oznaczen o strefach, zadnej wskazowki gdzie mozna parkowac a gdzie nie. Mandat o wysokosci £60 to byla oliwa do ognia. z parujaca glowa w dziwnie za ciasnym dzisiaj kasku dojechalem do pracy. Jak na zlosc wszystkim, jak pokrzywdzony pies jadac do niej celowo zlamalem chyba kazdy przepis drogowy.
No comments:
Post a Comment