Friday, August 31, 2007

Dzien 2 - Oxford


obudzilismy sie okolo 9 rano. Wstajemy?-zapytalem?Jak chcesz-zrepetowal Misiek. Kolejne 20 min debatowalismy czy warto?poderwalem sie pierwszy., zlozylem barlog w kat i odpalilem komputer. M polecial przyrzadzac sniadanie. Zaczalem dzien od sprawdzenia poczty, od czasu do czasu zanurzajac nos w kubku z kawa. to byla rozpuszczalna kawa, wcale nie moja ulubiona ale nie mialo to znaczenia. Pojawilo sie kilka postow na UKGSER co mnie ucieszylo. fajnie ze ta wyprawa ma obserwatorow.
gdzies kolo 11-ej wyszlismy na zwiedzanie. ostatnim razem nie udalo nam sie wiele zobaczyc. bylismy tam tylko jeden wieczorw drodze do M Carlo. waskimi tajemniczymi uliczkami doszlismy do muzeum historii naturalnej. Nie jestem zwolennikiem muzeum ale dalem sie namowic. Przywital nas szkielet T-Rexa. To musiala byc wielka bestia, troche tylko przerabane miec takie male raczki. Wkolo pelno eksponatow, szkielety zyraf, sloni, dinozaorow, naczelnych, wybitego w pien Dodo itd.
Misikowi sie ubzduralo ze musi sobie kupic koszulke.w droge wiec do centrum handlowego. Tysiace ludyi rozpychajacych sie loklciami walczylo o przecenione o 70 % dobra doczesne. Koszulka z napisem Feeling Lucky i trupia czaska nie byla zla,misiek jednak jej nie kupil. wychodzimy. "czekaj, kupie ja jednak"-krzyczy. Czekalem na niego moze 5 minut. Idac szerokim korytarzem mijamy niskiego blondyna z dziewczyna. "misiek czy to OK zaczepic slawna osobe i poprosic o wspolna fotografie?". "chyba tak?", "no to chodz ze mna"-dodaje. Doganiam blondyna. "Mr. Kovalainen, would you mind a photograph with me?", "Not at all"- Heikki mowi to z wielkim usmiechem. sciskamy sobie dlonie a Misiek strzela fotke. troche poruszona ale ok. Fin wywarl na mnie ogromne wrazenie.Naladowany pozytywna energia optymista. Gwiazda Formuly 1, zwyciezca Race of Champion, ten sam, ktory pokonal Michaela Schumachera. Mam tylko nadzieje ze pojdzie mu lepiej.Good Luck Heikki!!!


ja bylem gotowy wracac. He made my day. jeszcze tylko musowa fota przed knajpa gdzie przesiadywal J.R.R Tolkien , pifko w ulubionym,miskowym pubie i do domu. Ogladnelismy pare minut filmu z Viki, corka miska. Wspolokatorka weszla do domu w momencie kiedy podkladem muzycznym byla Sade, a my siedzielismy na jednej sofie z kieliszkami wina w rece. wole nie myslec co jej przebieglo przez mysl;)
po kolacji zdazylismy jeszcze wyjsc nad rzeke na jedno ostatnie, gdzie usmialismy sie ze starych gier na Commodore i rodziny, ktora nie mogla sie ruszyc z miejsca w swojej gondoli.do zobaczenia w getyndze doktorze.

1 comment:

misiek said...

Hej, moja corka ma na imie Nicole mowimy na nia tez Niki, ale prosze tylko nie Viki bo mi sie zle kojarzy szczegolnie po little britan, trzymam kciuki i sledze kazdy wpis Powodzenia! misiek